tag:blogger.com,1999:blog-12757597331567126302024-03-14T10:15:42.359+01:00Konsolidacja wspomnień.S. http://www.blogger.com/profile/16634228404001476902noreply@blogger.comBlogger2125tag:blogger.com,1999:blog-1275759733156712630.post-65729694478956728672019-05-05T21:00:00.001+02:002019-05-07T21:07:08.849+02:00Wspomnienie pierwsze.<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=0-7IHOXkiV8" target="_blank">music.</a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Siedzieliśmy na półpiętrze niewysokich schodów, skąd roztaczał się widok na ulicę i niewysokie, stare domki, wszystkie zbudowane w tym samym, nordyckim stylu. Każdy w innym kolorze, z charakterystycznymi, skośnymi dachami. Wieża pobliskiego kościoła ledwo widoczna w promieniach mocnego, marcowego słońca.<br />
<div>
Bo tutaj wszystko jest inaczej. Zimą słońce oślepia, a latem pada deszcz...</div>
<div>
- Odpocznij jeszcze chwilę, nie ma pośpiechu- poklepałam Go po ramieniu, a on tylko mocniej ścisnął w dłoni poszarzałą ze starości oprawkę okularów. </div>
<div>
- Tak jakbym gdzieś się wybierał...- switował to charakterystycznym dla siebie, szelmowskim uśmiechem- jedynie o Ciebie się martwię, nie musisz być teraz gdzieś indziej?</div>
<div>
- Nie. </div>
<div>
- To dobrze, nie chciałbym zajmować Ci zbyt wiele...- przeraźliwy, suchy kaszel zagłuszył resztę wypowiedzi.</div>
<div>
- Lubię spędzać z Tobą czas, nawet jeśli oznacza to siedzenie na zimnej posadzce- uśmiechnęłam się szeroko, sprawdzając puls na jego wychudzonym nadgarstku.</div>
<div>
Tachykardia powoli ustępowała, oddech stawał się normalny. Za moją namową spróbował powoli wstać, mocno ściskając moje ramię. </div>
<div>
Idziemy.</div>
<div>
Dopiero gdy położył się w łóżku, a ja przykryłam Go kołdrą, ogarnął mnie smutek. Bo nie przeszliśmy obiecanych dwóch pięter, dzięki którym mógłby wrócić do domu. Dziś zrozumiałam, że już nigdy ich nie zdobędzie. </div>
<div>
To, co zaplanowaliśmy na spotkaniu oddziału nie ma w ogóle żadnej racji bytu. Árni umierał, a za swoim uśmiechem skrywał cały lęk i cierpienie, którego doświadczał. </div>
<div>
- Widzimy się jutro- pożegnałam mojego ulubionego pacjenta i pozwoliłam mu nacieszyć się wolnością. </div>
<div>
</div>
<div style="text-align: center;">
*</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Smętnie przemykałam po salach, szukając swojej kolejnej "ofiary". </div>
<div>
Mój wzrok zatrzymał się na numerze 11, gdzie od kilku dni urzędowały moje dwie ulubione islandzkie staruszki. </div>
<div>
Uwielbiałam do nich wpadać nawet na chwileczkę, by chociaż zamienić kilka słów. Były tak serdeczne i ciepłe, że od razu dostawałam chęci do życia. </div>
<div>
Pomogłam Geirtrudur podnieść się z łóżka i wraz z chodzikiem, powędrowałyśmy do salonu.</div>
<div>
Stare, pomarszczone ręce wykonywały ciężką pracę, utrzymując większość ciężaru ciała. Opuchnięte nogi w skarpetach przeciwzakrzepowych posuwały się powolutku naprzód. Niebieskie, piękne oczy chłonęły widok zza okna. Umalowane burgundową szminką usta złożyły się w serdeczny uśmiech, gdy zakomenderowałam następne ćwiczenie. </div>
<div>
Była pełna klasy. Nawet jeśli chodziła w pampersie, niedopiętej koszuli nocnej i po starczemu śmierdząca. Rak piersi z przerzutami do mózgu, tykająca, osiemdziesiącioczteroletnia bomba zegarowa. Moja ulubiona, starannie umalowana staruszka, która za każdym razem opowiadała mi o swoich wspaniałych polskich sąsiadach. </div>
<div>
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
*</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Pisząc notatki o pacjentach w szpitalnej bazie danych, nie sposób było nie czytać ich diagnoz. Mimo dobrej znajomości islandzkiego, wciąż musiałam posługiwać się google translate. Nie raz wychodziły z tego bardzo ciekawe kombinacje językowe. Myślę, że moja błoga nieświadomość wynikająca z braku zrozumienia pewnych słów, ratuje moją empatyczną duszę przed wiecznym załamaniem. </div>
<div>
Kolejny rak piersi, następne łyse dziewczę z białaczką. </div>
<div>
Matka po czterdziestce z trójką małych dzieci. </div>
<div>
Czy ja jestem ze skały? Dlaczego nie płaczę, widząc ten ogrom bólu i cierpienia? To nie jest tak, że nie czuję, przecież mi smutno, gdy zdam sobie sprawę że ktoś umiera, lub po fakcie wchodzę do pustej sali. A tych oczu i tego głosu już nie ma. Ale nie przyjmuję tego tak bardzo do siebie. Taka jest kolej rzeczy. Każdy z nas ma wyznaczony czas na ziemii. Jedni umierają a drudzy się rodzą. Odwieczne przemijanie.</div>
<div>
Potarłam zmęczoną dłonią czoło i odchyliłam się na krześle, przymykając na chwilę oczy. </div>
<div>
- Wszystko ok?- zapytał Michał, trzaskając drzwiami od <i>skrifstofy</i> i wybudzając mnie na moment z tej chwili zapomnienia. </div>
<div>
- Tak, tak, zaraz zbieram się do domu- ziewnęłam przeciągle i popiłam łyk zimnej już, czarnej kawy, która w żaden sposób nie była w stanie mnie pobudzić. </div>
<div>
- Ja mam jeszcze trochę do napisania, zresztą Monika dzisiaj mnie odbiera, jedziemy do Ikei po kwiatki.</div>
<div>
- Kwiatki?- mój wymowny wyraz twarzy musiał go niebywale rozbawić, bo zaśmiał się perliście. </div>
<div>
- Tak, w końcu musimy jakoś urządzić tę paskudną norkę, potocznie zwaną domem.</div>
<div>
Mieszkali na parterze jednorodzinnego domu, gdzie okna graniczyły z poziomem piwnicznym. Islandczycy nazywali to niskim parterem, w rzeczywistości była to piwnica. Cóż za wytworny luksus dla biednego Polaka na emigracji...</div>
<div>
- Widzimy się wieczorem na treningu- raczej stwierdził, niż spytał, biorąc za pewnik moją obecność, a ja drgnęłam, gdy znowu przeszedł mnie prąd. Jak za każdym razem gdy patrzył mi prosto w oczy.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Czy kiedyś było inaczej? <strike>Tak</strike>.</div>
<div>
I dlaczego w domu czekał na mnie ktoś inny? <strike>Możesz podziękować sobie, głupia.</strike></div>
<div>
<strike><br /></strike></div>
<div>
<strike><br /></strike></div>
<div>
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Cześć. Tu S., blogerka na emeryturze. Naszło mnie na tę hostorię zupełnie znikąd. Chciałam Wam opisać jak teraz żyję, dodać trochę fikcji i moich cudownych islandzkich krajobrazów. Tak, tu mieszkam :)</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Będzie trochę siatkówki, ale i dużo smutku.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Nie mam pojęcia gdzie teraz zamieszcza się informacje o nowych postach, 🙎💁</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>więc raczej tego robić nie będę.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Zobaczymy co z tego wyjdzie. Tęskniłam!</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Całuski, S.</i></div>
<div>
<br /></div>
<div>
</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
S. http://www.blogger.com/profile/16634228404001476902noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-1275759733156712630.post-37075442694414006032013-09-01T15:05:00.001+02:002013-09-01T17:40:55.843+02:00Salve!<div style="text-align: center;">
Ostatnia blogowa historia w moim wykonaniu, z trzema ukochanymi muszkieterami.</div>
<div style="text-align: center;">
<strike>Na podstawie osobistych przeżyć.</strike></div>
<div style="text-align: center;">
Planowany start- po zakończeniu pozostałych projektów, czyli całkiem niedługo.</div>
<div style="text-align: center;">
<br />
Będziecie ze mną po raz ostatni?</div>
<div style="text-align: center;">
S.</div>
<div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
S. http://www.blogger.com/profile/16634228404001476902noreply@blogger.com16